niedziela, 31 maja 2015

Prolog

VI w. p.n.e.

Musieli biec. Ociekać. On był tuz za nimi.
-Szybciej Syliia, on już tu jest! - nastoletni, jasno włosy chłopak, w szarej todze, potknął się, uderzając głową o  olbrzymią skałę.
- Termon!!!! - krzyk malej, 5 letniej dziewczynki przerwał cisze unoszącą się nad starożytnym miastem. Syliia dobiegła do nieprzytomnego brata. - Proszę, obudź się!!! - łkała wycierając mu pobrudzona twarz, jej nowiutką purpurową togą.
- Musisz się ukryć, proszę... - szepnął jej już słabym głosem chłopiec - Posłuchaj Sylii. Masz jeszcze tą szkatułkę od mamy? - dziewczynka grzecznie skinęła głową i wyjęła ciemne pudełeczko.
- Dobrze, musisz to schować rozumiesz? Jak najgłębiej, żeby... on tego nie znalazł... - ostatnie słowa wypowiedział tak cicho że ledwie go słyszała, ale znowu kiwnęła głową i w tym momencie rozległ się potworny krzyk.
- Znajdę was dzieci bogów!!! Mykeny już są zniszczone, nie macie się gdzie ukryć!!! - śmiech potwora był przerażający, a z każdej strony pełzły za nim cienie.
Syliia podbiegła do wielkiego drzewa i powoli otwierając szkatułkę mówiła drżącym głosem:
- Jestem Sylia, półbogini, córka Zeusa, przetrzymam w sobie ogień życia, nie dostaniesz go!!! - wyjęła z pudelka mały płomyk,który nie parzył jej jednak rąk tylko delikatnie ogrzewał i ku zdziwieniu i przerażeniu olbrzyma połknęła go.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz